****
Nie bój się mroku
Co tną niemym krzykiem sierpniowe demony
One szeptem nikłym spłoszone nikną z oczu
Uciekną w chłód godzin niedokończonych
Nie bój się zasnąć
Przez oswojone lękiem zniszczone obrazy
One w ostatnim oddechu gasną
Zamknięte w brulionach rdzawych wojaży
Nie bój się iść po omacku
W niesławne, parne galerie
One zelżeją w kurantów ciepłym blasku
Dogonią błahość zobojętnienia
Nie bój się wyjść na spotkanie
Łajdackim nocnym dybukom
One zbłąkane w cielesnym wygnaniu
Gonią za rezurekcyjną walutą
****
Gubię się w pustym błękicie
Mglistego, mroźnego poranka
Łąki się snują przez ciszę
I cisza się snuje w chłodzie
I snuje się chłód po kościach
Przesiąka przez alabaster
Zgubiona we własnej kruchości
We własnym marszu
Przez wiosny wymarłe
****
Stoją nieszczęścia na parapecie
Choroby i łgarstwa
Zawiści i złości
Porażki, boleści
Stoją wszystkie trofea w komplecie
Statuy za pracę, za uśmiech, za pomoc
I nigdy nikt, przynajmniej w tym świecie
Nie dostał innej nagrody
Za bycie człowiekiem